Jest lato, więc czemu nie napisać trochę o rowerzystach. Sam jeżdżę rekreacyjnie na góralu i nieraz zmagam się z różnymi dylematami.
Rowerzysta to też uczestnik drogi. Hmm... na dwoje babka wróżyła. Dużo jeżdżę autem, nieraz się spieszę i wiem jak człowieczek na rowerze potrafi wnerwić. Ot tak, samą obecnością. Tylko tym, że jedzie. Albo aż jedzie. Czasem poboczem, czasem środkiem pasa. Rowerzysta. Wyjeżdża na drogę żeby zepsuć Ci dzień. I za cholerę nie możesz go wyprzedzić. Najlepsi są Ci co udają kolarzy i jadą środkiem drogi. Można poznać ich po tym, że rzeczywiście wyglądają profesjonalnie: obcisłe spodeneczki, kask, okulary, dobry rower i... środek drogi. Jedziesz za nimi jak osioł i dusisz silnik. Taka prawda. Jak z impetem go wyprzedzisz, to w lusterku jeszcze dojrzysz obrażoną minę. Przecież nie po to trenuje całe dnie i ma rower za grube hajsy, żebyś teraz go wyprzedzał jakimś złomem.
Druga strona medalu. Też jeździmy na rowerach (tadaam). Ja osobiście tak samo denerwuję się na kierowców z poziomu roweru, jak i wtedy kiedy jestem kierowcą i mam do czynienia z cyklistami (cóż za hipokryzja - albo po prostu trochę empatii, czy też drogowej świadomości). I w sumie też tylko dlatego, że są, że jadą. Mocno wierzę w ich umiejętności, a i tak dla bezpieczeństwa jadę prawie po krawężniku. Dlatego stosuję następujące rozwiązanie: rowerem jeżdżę po tych mniej uczęszczanych drogach (choć i tam czasem nawet ciężarówka przejedzie i zepchnie Cię z drogi), a najchętniej po ścieżkach i lasach. Takie proste, a jakie... proste. Tak unikam aut. ja się nie denerwuję i oni się nie denerwują, wszyscy są zadowoleni. Gorzej z perspektywy samochodu, bo przed rowerzystą już nie uciekniesz, do celu musisz jakoś dojechać i jakoś go wyprzedzić. Trzeba się z nimi zmagać i jakoś ich omijać. A ludzi na rowerach jest coraz więcej.
Więc o swoje bezpieczeństwo dbajmy nawzajem i pamiętajmy: wszechświat sprzyja podróżującym;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz